Obserwatorzy

wtorek, 21 marca 2017

Dzyń - dzyń

 


   Coś mi mówiło „nie idź, zostań”. Mówiło już poprzedniego dnia wieczorem, kiedy sprawdzałyśmy z Kaśkiem prognozy. Jej mówiły, że może być burza, ale nie na pewno, moja, że przywali w południe. I gdzieś tam w środku głowy dzwonił ostrzegawczy dzwonek. Dzyń – dzyń. Tylko, że ja nie miałam ochoty go słuchać. Tak mam – musiałabym się przyznać, że się boję i to przyznać nie tylko przed sobą, ale i przed Kaśkiem, a to było nie do przyjęcia.


   Bladym świtem zgarnęłyśmy załadowane do plecaków graty i w tym momencie nie było odwrotu. Plan był nader przyjemny – Doliną Jaworzynki do Murowańca, szybkie śniadanie i Zawrat, a potem lody w Pięciu Stawach i zejście Roztoką. A właściwie, to idziemy dokąd puści, a potem się zobaczy. Już w Kuźnicach zadzwoniło ponownie. Ale przecież nie powiem, że dzwoni,  bo jak to? Ja nie pójdę? 
   Nad Jaworzynką za nami tęcza się pokazała. ZA NAMI. Dzyń – dzyń! Przecież jest tak pięknie, żadnych ludzi na szlaku, pusto, aż dziwnie pusto. Nawet w Murowańcu mało turystów, ale też wcześnie bardzo, więc skąd by mieli być. Tylko jakaś denerwująca grupka młodych pseudołojantów, głośno obwieszczała światu swoje domniemane sukcesy. 
   Idziemy dalej. Dzyń – dzyń nad Czarnym Stawem zignorowane, bo przecież słoneczko wyszło i jak tu robić wycof, skoro okoliczności wspaniałe? Parę fotek i do przodu, to znaczy dookoła, ścieżką nad stawem, którą uwielbiam. A dalej było już tylko coraz dziwniej. Dzyń – dzyń! W okolicach Koziej Dolinki przez Granaty zaczęła przewalać się chmura i pojawiła się mżawka. Kasiek śmignęła jak zwykle przodem, ja szłam  swoim tempem, w jakimś dziwnym skupieniu. Miałam wrażenie, że jestem sama. Tylko skała, łańcuchy, cel i ja. Szukając towarzystwa jakimś zakątkiem jaźni wypatrywałam w ścianie po prawej figurki Matki Boskiej Zawratowej. Dzyń – dzyń. Zniknęła w chmurze.
   Zaczęło grzmieć. Szukałam chwytów, kilka kamieni ruszało się pod palcami, ale nie chciałam iść po żelastwie, bo tak jest fajniej i trzeba się bardziej skoncentrować. I tak mi było dobrze z tą mokrą skałą pod ręką, z tą samotnością i tą chmurą dookoła. Chyba nigdy, no może nie nigdy, ale rzadko zdarzało mi się mieć tak ekstatyczne doznania. Endorfiny dostały amoku, wyłączyły dzyń – dzyń. Zawrat. Teraz już tylko chwila i będziemy w Piątce. Połogi teren, prosta ścieżka, a że grzmi coraz bardziej, to lecimy. Po drodze stadko kozic, kilka szybkich zdjęć kozich zadków… Wyprzedzałyśmy na tej ścieżce wszystkich, prawie biegłyśmy, bo padało coraz mocniej, zaczęło nawet gradem walić, ale już prawie widać było schronisko. Kasiek przodem, a ja… 
   Nie było dzyń – dzyń. Był poślizg na kamieniu, trzy sekundy bólu i świadomość, że złamałam nogę. Zebrała się ekipa ratunkowa z moim Kaśkiem jako głównodowodzącą, nieudane próby połączenia się z TOPRem, bo pech chciał, że  siedziałam z tą złamaną kończyną na progu Dolinki pod Kołem, a tam zasięgu nie ma, akcja z helikopterem i szpital w Zakopanem. I diagnoza – trójkostkowe złamanie stawu skokowego z przemieszczeniem i innymi bajerami. I tak skończyło się rumakowanie. 
   Długi czas potem analizowałyśmy z Kaśkiem całą tę sytuację. To się nie powinno było zdarzyć. Po prostu wszystko nam, a właściwie mnie mówiło, że nie powinnam tego dnia nigdzie iść. Nie posłuchałam. Bo nigdy nie słucham siebie. Dzyń – dzyń. Cicho! Teraz przez długi czas nie ma potrzeby dzwonić. Uziemienie, bolesne uziemienie.


Ps. Z szybkiej recenzji Kaśka „Ale jak jeszcze raz dowiem się, że się przede mną nie przyznasz to łepetynę upitolę przy samej doopce „ Oszukuje skubana, już jej o tym mówiłam :D 











3 komentarze:

  1. Klimaty zupełnie dla mnie obce. Byłam w górach ale nigdy na szlakach. Wiem, wiem, dużo straciłam. Teraz może już warto posłuchać swojego dzyń-dzyń?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to już będę słuchać :) Mądra po szkodzie ja :)

      Usuń
  2. Cieszę się bardzo że zaczęłaś pisać .Bardzo lubię Twój styl i lekkość pióra :)


    OdpowiedzUsuń

20 LAT W DOLINIE ELMY

T ak, jak w tytule. Dokładnie 20 lat temu odkryliśmy to miejsce. Szukaliśmy czegoś, co pozwoliłoby nam spędzać wakacje z dala od kuror...